sobota, 21 października 2017

Zmiany Zmiany Zmiany …. kolejne

Generalnie zmiany są dobre! Choć tak bardzo się ich boimy. Boimy się bo z jednej strony lubimy to co znajome, codzienne i takie bezpieczne. Z drugiej jednak strony gdy pobadamy w stagnację, nudę i spowszednienie to nas również unieszczęśliwia. Najczęściej to właśnie wtedy decydujemy się na zmiany…często drastyczne w przebiegu.
3 lata temu gdy wyprowadzał się z naszego nudnego, rodzinnego życia M Wyklęty byłam przerażona. Strach ten był tak okrutnie miażdżący a jednocześnie podświadomie karmiłam się nim, a jak wiadomo wiadomo strach w większości przypadków przeradza się we frustrację i agresję. Agresję do M Wyklętego (bo przecież tak było najłatwiej), do siebie, do świata. Uf jak dobrze, że przy pomocy terapeutki, rodziny, przyjaciół mogę chyba sobie powiedzieć - poradziłam sobie z tym!
Ale zmiany są dobre - moje zmiany przyniosły mi siłę, samoakceptację, zmiany w wyglądzie i poczuciu własnej wartości.  Niedługo minie 1,5 roku jak zafundowałam sobie i Młodemu kolejne zmiany - przenosiny do Gdańska. To była świetna decyzja - przyniosła świeży oddech, inne spojrzenie na otaczający świat, rozwój w pracy i to, że mój zawód może wyglądać inaczej a jednocześnie wymusiła ważne pytanie - czy to chcę robić do końca życia?
Najbliższy rok to czas kolejnych zmian! Przenosimy firmę, otwieramy coś naprawdę dużego i fajnego! To chyba będzie największa tego typu placówka na Pomorzu a to wymusi nowe doświadczenia, może znowu pot, krew i łzy - kto wie? Szykuje się więcej zmian ale nie chcę zapeszać - pożyjemy, zobaczymy ale dziś sprzątając moje wynajmowane mieszkanko podziękowałam sobie w duchu za moje życie bo mnie wykreowało. Ludzie którzy nadal są, byli czy będą w moim życiu - którzy wpłyną na to jaka będę, czy się zmienię (na lepsze? na gorsze?), Kendo i moją Kendo rodzinę w Warszawie, Gdańsku, Polsce, Świecie. Kurczę fajnie jest - mam fajne życie - choć częściej jest trudniej niż łatwiej ;)

sobota, 9 września 2017

czas leczy rany

Nieźle…. założyłam tego bloga by działał oczyszczająco z przepełniających mnie negatywnych emocji Po czym porzuciłam…niecnie, nagle i bez specjalnego sentymentu.
Dziś przy sobotnim grzebaniu w necie spojrzałam na nieśmiało wyświetlających się link do niego na moim profilu na fb… a może by tak znowu wejść do tej samej rzeki? W tym przypadku chyba zaryzykuję… od 2014 roku wiele się wydarzyło- wiele dobrego i złego w moim życiu….ale w sumie to był fajny czas. Zdążyłam się przeprowadzić na drugi koniec Polski,  zmienić swoje życie, swoje podejście, nagle się zakochać i nawet w tym czasie nie rozszarpałam Małolata - a było to bardzo trudne bo Małolat przeżywał to wszystko na swój sposób - niekoniecznie spokojnie….

Ale jest nieźle, staramy się dogadywać  - także i Mama i Małolat prą naprzód!

a w ramach tak w ramach odskoczni polecam art:
http://charaktery.eu/artykul/id-4-autodestruktywne-dzialania-niekochanych-corek

poniedziałek, 23 czerwca 2014

O Starym Niedźwiedziu

Mój ojciec, nazwijmy go Starym Niedźwiedziem to postać dosyć ciekawa. Jak rasowy misiek jest typem bardzo wybuchowym, bezpośrednim a jednocześnie  ma w sobie miękkie serducho.
Jako Małolat stanowczo zagubiony niczym goryle we mgle w problemach własnej osobowości (narkotyki, alkohol) i jakoś cudem z tego wyszedł. Choć dość szybko opuścił naszą świętą rodzinę (stanowczo ironiczne stwierdzenie) zachował się w mojej pamięci jak wybuchowy, stanowczy ojciec, który zabierał córkę na polowania ucząc mnie szacunku do zwierząt, natury (do dziś najbardziej odpoczywam w głębokiej, leśnej głuszy nasłuchując śpiewu ptaków). Później ponownie się zagubił w alkoholu ale na szczęście wydobyła go z tego obecna, druga żona.  Choć nasze stosunki stanowczo się poluźniły a w zasadzie trzymają się na jednej czy dwóch nitkach tej mocno pooranej liny mam głowie gdzieś fakt, że mimo wszystko mnie kocha choć naprawdę trudno to z niego wydobyć.
Patrząc w lustro czy w ostatnim czasie rozmyślając nad swoimi cechami charakteru dostrzegam jak dużo mam z niego - te dobre cechy jak i wady.
Nie mogę powiedzieć, że byłam księżniczką Tatusia, najlepiej chyba odda to cytat z jednej z ulubionych książek:
" Duny rósł dziko jak wybujałe ziele - wysoki, zapalczywy chłopak, krzykliwy, hardy i pełen gniewu". To ja tylko w wersji męskiej,nie tak wysokiej i tak jak Czarnoksiężnik z Archipelagu ja również musze okiełznać swoje pewne cechy by trwać w swej podróży przez życie.
Tato dziękuję Ci, że jestem.

środa, 18 czerwca 2014

Dać szansę...

Czasem dochodzę do wniosku,że jestem niereformowalna...
Mimo tego co w życiu przeżyłam zawsze daję kolejną szanśe...tym razem chcę wierzyć, że M wyklęty będzie naprawdę spoko wobec Małolata i zacznie myśleć sercem a nie ku.... tym innym narządem.
W poniedziałek czeka mnie spotkanie z M w tej sprawie.
Mój stosunek zmienił się w ostatnim czasie bo wiem,że mam wszystko, mam wiatr w żaglach, mam ludzi, których kocham i oni kochają mnie, mam młodego, który jest moją rodziną, mam w życiu tak wiele....

Tak dziękuję życiu,że to mam, dziękuję też za doświadczenia które pozwalają mi być lepszym człowiekiem.

czwartek, 12 czerwca 2014

Mówi się trudno i żyje się dalej....

Wakacje tuż tuż - a czas leczy rany. Mija kolejny miesiąc, kolejne kilogramy stracone (to już 20!!!). Jest pięknie! Wyglądam i czuję się wyśmienicie, z Małolatem spędzamy wspólnie dużo czasu a teraz wybieramy się do Wrocławia.
Dla Małolata to pierwszy wyjazd do mojego ukochanego miasta, dla mnie.... poniekąd powrót do miejsca, który kojarzy mi się tylko z miłymi rzeczami.
Czas spędzony we Wro z M wyklętym to chyba najpiękniejszy czas w moim życiu, energia tego miasta nastraja mnie pozytywnie i bardzo kocham ludzi którzy tam są.
Oczywiście czerwiec to dla mnie troszku ciężki miesiąć - to byłaby nasza 6 rocznica, a jednocześnie 21 czerwca mieliśmy być po ślubie. Hyh nie to, że jakoś tęsknię i rozpaczam - bo co to nie! Aczkolwiek jest dla mnie jakiś sentymentalny.
 Dużo myślę o tych pięciu latach z kawałkiem...jak to było i bywało, jakimi byliśmy partnerami dla siebie, jakimi rodzicami.
Każdy popełnia błędy - grunt to wyciągnąć wnioski i żyć względnie szczęśliwie.
Na szczęście mój charakter nie pozwolił na to bym zamknęła się w domu i rozpaczała - za to doceniłam co mam w życiu - świetnego syna, rodzinę, przyjaciół (takich prawdziwych). Cieszę się życiem!

"Żyjemy tu po to, aby się śmiać. W piekle nie będziemy już do tego zdolni, a w niebie nie byłoby to na miejscu."
- Renard

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Wielki powrót?

Małolat wrócił w zeszłą środę...jego powrót wiązał się z ogromną nerwówką.
Jak się będzie zachowywał? Czy po "przetrzepaniu"mózgu przez szanowną Babcię będzie się domagał'kontaktu z M wyklętym? Czy M będzie nas prześladował? Itakdalej.....
Na szczęście zaraz wyjechaliśmy na weekend, gdzie Małolat się wyszalał i dobrze bawił, Ciocie i Wujkowie, koledzy z innego kraju.....aż zapytał czy wrócimy tam jeszcze co mnie ogromnie ucieszyło.
Dzień Dziecka też nam minął aktywnie....także jestem zadowolona.
Po miesiącu M się łaskawie odezwał, że chce zobaczyć się z Młodym ale odmówiłam. Na szczęście nie domagał się spotkania... i dobrze.

Bardzo pragnę powiedzieć mu jak okrutnym i podłym człowiekiem jest.... i to nie ze względu na mnie, bo ja hmmm promienieję i tak się czuję ale Małolata bolą te spotkania. Nie chcę patrzeć na kolejne cierpienia Syna.

Ale nie ma co się na tym skupiać - teraz jest Mój i Małolata czas, czas na nasze szczęście. 

niedziela, 25 maja 2014

Jak dobrze mi

Wiosna- lato to piękny czas.  Małolat pojechał "na wakacje" w domu jakaś taka cisza. A mama korzysta. Świetny wypad na południe z moimi szalonymi ludźmi sprawił, że nabrałam wiatru w żagle. Waga leci w dół sama z siebie a od jutra chcę dorzucić kolejne ćwiczenia.
W międzyczasie zaliczyłam cudowny koncert Comy, dzisiaj słoneczny pokaz - tyle energii wokół.
Jedynie mam obawy, że po powrocie Małolata M Wyklęty znowu się uaktywni....cholera mam nadzieję, że nie bo dobrze nam jak jest cisza w telefonie...
Energia mnie rozpiera, czuję się taka szczęśliwa - niech to się nie kończy pliiiiisssss
W głowie mam już wakacje i łażenie z Małolatem po nowych miejscach. Wszystko jest w różowych kolorach. Naprawdę!